maras
| 2014-04-05 18:32:41
Dzisiaj zapraszam do lektury opowiadania Zoni, które w trochę skróconej formie ukazało się w GW .
fOOd
| 2014-04-05 22:44:07
Tak sie jakos zlozylo, ze w moim domu nigdy nie bylo zwyczaju czytania dzieciom przed snem. Pamietam jedynie Kubusia Puchatka czytanego do usniecia. To jednak nie prawda, ze "czego Jas sie nie nauczy, tego...". Urodzil sie moj pierwszy syn, zaczalem mu czytac przed snem pierwsze ksiazeczki, a ten sie tak rozzuchwalil, tak zacietrzewil, ze piaty rok juz z rzedu dzien w dzien, bez wykretow i grymaszenia czytam mu ksiazke. Czasem probuje oponowac, wykrecac sie pozna pora - patrzy na mnie wtedy jak na wariata z tym swoim "Ale tatoo!". Muminki, Prosze Slonia, Plastusiowy Pamietnik, komplet Tytusow, Tuwim, Brzechwa, ksiazki popularno-przyrodnicze i Bog wie co jeszcze - wszystkie te pozycje, z niemal 30to letnim opoznieniem przyszlo mi przeczytac i w niejednym przypadku nauczyc sie na pamiec.
zonia
| 2014-04-05 23:04:46
Brawo!świetny dobór.To sie nazywa prawdziwy Tato, ale tych strasznych, to nie! wiem po sobie jakie piętno daja na całe zycie.
flowerpower
| 2014-04-06 23:05:45
Codziennie po szkole zahaczałam o księgarnię na Partyzantów. Mam w domu wszystkie książki z dzieciństwa i młodości, mimo dość tułaczego kiedyś życia.
zonia
| 2014-04-07 11:56:34
Musiałam sprawdzić, gdzie jest ul. Partyzantów. Ale to nie moje rejony. Tylko w pierszym domu na Szenwalda miałam kiedyś przyjaciół.
flowerpower
| 2014-04-07 21:01:07
A propos rejonów. W dzieciństwie najdalszym zakątkiem Wrocławia, do którego się zapuszczałam, była ul.Jesienna. Jeżeli to był akurat maj, to najpierw zrywałyśmy z babcią w naszym ogródku biały, liliowy i ciemnofioletowy bez, żeby go zawieźć cioci i wujkowi, potem babcia wlewała do butelki po oranżadzie ugotowany wcześniej, jeszcze letni kompot z rabarbaru z farfoclami, żebym w drodze miała co pić, i 17-stką, do której wsiadałyśmy koło Stadionu Olimpijskiego, do którego dochodziłyśmy na piechotę z Borelowskiego, jechałyśmy najpiękniejszą trasą tramwajową świata, mijając ukochany Park Szczytnicki, przez całe miasto do wujka, cioci i jej syna, którego znasz Zoniu. Odnalazłam Cię na umieszczonych przez niego zdjęciach ze spotkania szkolnego kilka lat temu. Mały ten świat.
Czaja Leszek
| 2014-05-12 15:48:29
Flowerpower - pamiętam Wasze odwiedziny na Jesiennej. Ja też miło wspominam odwiedziny na Borelowskiego :).
Czaja Leszek
| 2014-05-12 15:58:03
Oprócz wymienionych w opowiadaniu książek na mnie w dzieciństwie duże wrażenie wywarły :"Dwa lata wakacji" i "Tajemnicza wyspa" Vernego, "Doktor Doolitle i jego zwierzeta", ksiązki Karola Maya, oczywiście trylogia Sienkiewicza i wiele, wiele innych.
Czaja Leszek
| 2014-05-18 15:27:46
Ewa, uważam że Park Szczytnicki to najpiękniejszy z parków wrocławskich. Okolice Jesiennej były ładne ale mnie się bardziej podobalo Sępolno i Zalesie - Stadion Olimpijski, Park, okolice Hali Ludowej (ale to już chyba Biskupin). Na Jesiennej byłem przejazdem (z ciekawości) kilka lat temu. Niestety ulica zbrzydła - pojawiła się chaotyczna nowa zabudowa, wiele kasztanowców uschło. To już nie ta ulica pelna zieleni, zasługująca na swą nazwę.
flowerpower
| 2014-05-19 00:44:17
Jestem skłonna przyznać Ci rację:) Tak, moja parafia wraz z przyległościami, o których piszesz, to było najpiękniejsze miejsce pod słońcem. Do tego właściwie peryferie miasta, graniczące ze Swojcem o wiejskim charakterze, blisko Widawa i okoliczne łąki - noszę to wszystko w sercu.
|
||||||||||||||||||||||